Wójt uderzył po raz trzeci w jabłonowską szkołę?
Tak zagubionego wójta w tej kadencji jeszcze nie widzieliśmy. Jarosław Chodorski nie był w stanie odpowiedzieć merytorycznie na zadawane pytania dotyczące niedawno przerwanej Akcji Zima w Szkole Podstawowej w Jabłonnie. Czy wpływ na to miała kontrola Państwowej Inspekcji Pracy?
Około 30 nauczycieli i pracowników jabłonowskiej szkoły pojawiło się na środowej sesji Rady Gminy. Chcieli porozmawiać z wójtem Jarosławem Chodorskim na temat kontrowersyjnego zakończenia Akcji Zima w ich szkole, pracy bez podpisanych umów i niespodziewanej zmiany wcześniejszych ustaleń.
– Co organ prowadzący, co wójt gminy przygotował przed Akcją Zima? Do czego był zobowiązany i co powinno być zrobione? Niech wszyscy usłyszą – rozpoczął radny Paweł Krajewski. – Czy organ prowadzący pokusił się, żeby Akcję Zima zgłosić do kuratorium oświaty jako wypoczynek dzieci? Czy zostały przygotowane wszystkie warunki formalno-prawne przed przystąpieniem do pracy nauczycieli? Czy została zapewniona opieka medyczna i szereg innych rzeczy? – zadawał kolejne pytania.
Wójt nie był w stanie udzielić odpowiedzi na te pytania. Stwierdził, że przygotuje odpowiedź na piśmie.
– Organizator Akcji Zima nie potrafi odpowiedzieć, co zostało przygotowane… Szkoła to nie fabryka gwoździ, a dzieci to nie śrubki, żeby przekładać je z półki na półkę. Gm. Jabłonna jest od tworzenia i sankcjonowania prawa, a nie omijania i działania obok niego – dziwił się radny Mariusz Grzybek.
Radny Arkadiusz Syguła poinformował, że umowy dostarczono nauczycielom dopiero 9 lutego, mimo że od początku ferii ci interweniowali mniej więcej, co 2 dni w sprawie braku umów. Padł również zarzut w kierunku wójta, że według słów naczelnika odpowiedzialnego za oświatę w urzędzie, umowy leżały na biurku J. Chodorskiego już 1 lutego.
– Zapytałem się, co stanie się jak wydarzy się wypadek. Kto tak naprawdę pójdzie za to siedzieć? To nie jest zabawa, a z tego zrobiło się właśnie zabawę. Gdyby coś się stało, któraś z pań poszłaby za to siedzieć – wskazał na nauczycielki A. Syguła.
– Jak można przystąpić do pracy bez umowy? To jest karygodne. Więcej nie powinno się to zdarzyć – mówił do urzędników Włodzimierz Kowalik, wiceprzewodniczący Rady Gminy.
Radny Syguła nazwał ostatnie działania wójta trzecim atakiem na szkołę w Jabłonnie. Według niego pierwszy miał miejsce, kiedy zabrano część dodatku dyrektor Agacie Gołowicz, natomiast drugi, gdy oceniono, że dzieci osiągają bardzo słabe wyniki.
– Dlaczego pan wybrał jedną szkołę i ją atakuje? Nie rozumiem tego. Przerywa pan akcję i mówi, że było za mało dzieci. W ośrodku kultury dzieci było mniej więcej tyle samo i dlaczego tam nie zmniejszył pan liczby (opiekunów – red.)? Pan ani razu nie był na tej akcji, tylko kierował wszystko zza biurka i wysyłał naczelnika. Jeżeli jest się szefem, to samemu trzeba raz iść, żeby zobaczyć, co się dzieje – tłumaczył wójtowi A. Syguła.
W imieniu nauczycieli do wójta zwróciła się Joanna Ołton.
– Od dłuższego czasu szuka pan winnych wśród pracowników urzędu i szkoły, łącznie z dyrekcją. Prawda jest taka, że to przez pana zostałyśmy oszukane i w sposób bezczelny oczernione. Jako urzędnik powinien pan stać na straży prawa, a pan w sposób rażący je naruszył. Od samego początku współpracy traktował nas pan niepoważnie i wielce niestosownie, mówiąc delikatnie. Decydując się na pracę, byłyśmy przekonane, że formalności zostaną załatwione w poniedziałek, 1 lutego, czyli pierwszego dnia pracy. Niestety tak się nie stało. Każdego następnego dnia wielokrotnie dopominałyśmy się o umowy i słyszałyśmy opowieść, że umowy są przygotowywane i leżą na biurku u pana wójta – mówiła nauczycielka.
– Byłbym ostrożny z oskarżeniami – wypalił wójt Chodorski.
– To nie oskarżenia, tylko fakty. Zostałyśmy oszukane, ponieważ byłyśmy zapewniane, że dostaniemy umowy i każdego dnia byłyśmy zbywane. Gdyby nie nasza solidarna postawa, myślę, że byłoby tak do końca i nie wiadomo, czy te umowy pokazałyby się – odpowiedziała nauczycielka.
Suchej nitki na wójcie nie pozostawiła również kolejna przedstawicielka szkoły.
– Dlaczego pan trzykrotnie uderzył w naszą szkołę? Zwrócił pan uwagę, że osiągamy rażąco niskie wyniki w nauczaniu. Jednym słowem obraził pan całą radę pedagogiczną. Jak długo jeszcze będzie pan bił w nas wszystkich swoimi decyzjami i będzie pan nękał naszą dyrekcję? Ile jeszcze musimy wytrzymać, żeby pan zaczął z nami współpracować? – pytała.
Razem z nauczycielami na sesję przybyła prawniczka. Ta zwróciła uwagę, że gmina jest organizatorem ferii i to wójt ma obowiązek zapewnić kadrę do opieki nad dziećmi. Według pani mecenas nauczyciele nie mieli obowiązku prosić o umowy. Gminny radca prawny bronił wójta, że umowy zawarto w formie ustnej.
– Czy Akcja Zima została zgłoszona zgodnie z obowiązującymi przepisami do kuratorium oświaty? – zapytała pani mecenas.
– Zapraszam do urzędu. Wyjaśnimy to – próbował wykręcić się od odpowiedzi wójt.
Gdy poproszono zatem, żeby na sesję wezwać któregoś z pracowników Wydziału Oświaty, wójt stwierdził, że nie jest w stanie. Powód? Naczelnik poszedł na zwolnienie lekarskie, a według wójta, nikt inny nie zajmował się akcją.
– Czy zmiana odbywania się akcji została zgłoszona? To jest tak krótki, że powinien pan pamiętać – prawniczka zapytała o przeniesienie ferii do Domu Ogrodnika.
– Nie podpisywałem takiego dokumentu – stwierdził J. Chodorski.
Było wyraźnie widać, że wójt nie radził sobie z kolejnymi pytaniami. Prawdopodobnie zauważył to też jego zastępca Marcin Michalski, który jak można domniemywać, próbował podpowiadać wójtowi, co ma mówić.
W pewnym momencie wójt poinformował, że decyzje związane z Akcją Zima w jabłonowskiej szkole nie zostały podjęte z racji oszczędności. To jednak kłóci się z oświadczeniem wójta z 10 lutego, kiedy obecność jednego nauczyciela opiekującego się kilkuosobową grupą nazywał ekonomicznie nieuzasadnioną.
– To jaki był powód rozwiązania tej akcji, skoro to nie były kwestie finansowe? – zapytała pani mecenas.
W trakcie dyskusji J. Chodorski zapewniał, że w związku z przeniesieniem dzieci ze szkoły do Domu Ogrodnika, nie poniesiono dodatkowych kosztów. Radny Syguła momentalnie odpowiedział, że według wykazu akcja w Domu Ogrodnika kosztowała 1.900 zł więcej.
– Rok temu późno przygotowaliśmy Akcję Zima. Pan wójt dotąd przeciągał, żeby w końcu powiedzieć, aby dyrektorzy szkół zapłacili ze swoich funduszy. Gdybym po tygodniu ostatniej akcji nie powiedział na komisji, to wydaje mi się, że w ostatnim dniu byłoby powiedziane dyrektorom: „znajdźcie sobie pieniądze w budżecie” – mówił A. Syguła.
Zapytano również wójta, jakie konsekwencje wyciągnął w stosunku do osób odpowiedzialnych za całe zamieszanie. Najpierw stwierdził, że już zakończono dyskusję w tym temacie, po czym dodał, że wyciągnął konsekwencje zgodnie z przepisami kodeksu pracy.
– Konsekwencje, jakie może podjąć wójt, są tylko i wyłącznie polityczne. Nie ma innych – skomentował Witold Modzelewski, przewodniczący Rady Gminy.
Z racji, że wójt unikał merytorycznych odpowiedzi na kolejne pytania, radni przegłosowali wniosek, w którym zobowiązali J. Chodorskiego do złożenia w ciągu 7 dni wspomnianych na piśmie na ręce przewodniczącego Rady Gminy. Podczas sesji poinformowano także, że w ostatni wtorek Państwowa Inspekcja Pracy rozpoczęła kontrolę w gm. Jabłonna.
Jabłonna Dla Mieszkańców