Strzelanina w Jabłonnie

Mecz, który miał być spacerkiem według niektórych kibiców, okazał się drogą przez mękę. Wisła Jabłonna jedynie zremisowała z najbardziej medialną drużyną w Polsce – Coco Jambo Warszawa. Tego dnia padło jednak wiele goli.

Przeciwnicy zagrali mecz z Wisłą bez kompleksów, podczas gdy nasi zawodnicy po trzech wygranych meczach z rzędu zbyt pewnie – żeby nie powiedzieć lekceważąco – podeszli do niedzielnych rywali, co w dużym stopniu ustawiło spotkanie w pierwszej połowie. O ile od rozpoczęcia pierwszej połowy nasi zawodnicy starali się przejąć inicjatywę, o tyle Coco Jambo grało spokojnie, konstruując akcje i włączając swoją najgroźniejszą broń w postaci bardzo szybkiego lewego pomocnika, który to właśnie przyczynił się znacząco do zdobycia bramek dla przyjezdnych.

Najpierw podaniem idealnie obsłużył kolegę, który strzelił pierwszą bramkę w tym spotkaniu w 17. minucie, by 7 minut później po rożnym podać na tyle dokładnie, aby niepilnowany kolega dopełnił formalności. Szok i konsternacja na trybunach. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale niestety to działo się naprawdę. Po 24 minutach Wisła przegrywała z Coco Jambo 0:2 i na nic zdały się wcześniejsze próby strzałów Madeja, Małyszewa czy Kowalskiego.

Niestety nie był to koniec tragedii podopiecznych Ryszarda Stromeckiego w pierwszej połowie. Nasi zawodnicy zamiast próbować odwrócić losy meczu, zaczęli wykłócać się między sobą, dyskutować z arbitrem czy prowokować zawodników gości, którzy w równym stopniu robili to samo. Bezsensowne zachowanie obu zespołów trochę psuło ogólny wizerunek meczu.

Po raz pierwszy na meczu pojawiła się wiślacka żyleta, która swoim dopingiem chciała zmobilizować zespół do większego wysiłku, jednak niestety w 33. minucie Coco Jambo strzeliło bramkę na 3:0 i to ponownie po podaniu niewątpliwie najlepszego zawodnika w drużynie gości, niejakiego Bąbla. 0:3 do przerwy. Po takiej połowie kibice łapali się za głowy i pytali jak to możliwe? Czy coś się zmieni? Czy Wisła wygra lub zremisuje?

Nie wiadomo, co trener powiedział zawodnikom podczas przerwy, ale w drugiej połowie role odwróciły się. Zespół gospodarzy od samego początku zaatakował, chcąc dokonać niemożliwego, czyli wygrać to spotkanie. Po Coco Jambo widać było już zmęczenie. Dali z siebie wszystko w pierwszej połowie i za to należą się im gromkie brawa, lecz w drugiej połowie zagrali tak samo jak Wisła w pierwszej. Sygnał do ataku dał Paweł Madej w 55. minucie, kiedy to wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką przez zawodnika gości.

8 minut później było już 2:3, a strzelcem bramki został Adam Fronczek, który wykorzystał podanie od Cezarego Kowalskiego. Akcje rozpoczął Piotrek Małyszew, podając z wolnego do wspomnianego Kowalskiego.

Coraz bardziej nerwowa atmosfera udzieliła się obu zespołom – kłótnie, agresywna gra doprowadziły do tego, iż zarówno Wisła jak i Coco zostały ukarane żółtymi kartonikami, choć powiedzmy szczerze, powinno być ich jeszcze więcej. Trybuny oszalały, gdy w 81. minucie wyrównującą bramkę zdobył Paweł Madej po podaniu Adama Fronczka. 3:3! Zawodnicy Wisły wrócili z piekła do nieba, z 0:3 wyrównali stan meczu i dążyli do tego, aby to spotkanie jeszcze wygrać.

To już było ostrzeliwanie bramki Coco Jambo. Michał Banaszek, Mateusz Kowalski, Cezary Kowalski czy Adam Fronczek próbowali szczęścia, jednak piłka lądowała albo w rękach golkipera gości albo obok bramki. Walka była na całego, sporo fauli, agresywnej gry, przepychanek i aż pachniało bójką. Sędzia nie panował nad sytuacją na boisku. W pyskówkę z nim wszedł ponownie Łukasz Majewski i został ukarany druga żółta kartką, kończąc swój mecz w 90. minucie.

Kiedy sędzia odgwizdał koniec meczu, zawodnicy obu drużyn skoczyli sobie do gardeł, zarówno podstawowi jak i rezerwowi, a nawet sztaby szkoleniowe. Nie tylko mieli do siebie pretensje o ostra grę, próby wymuszeń, ale także kierowali swoją złość do sędziego, uważając, iż nie panował całkowicie nad meczem, co jest niestety prawdą. Po kilkuminutowej przepychance słownej, a nawet fizycznej, obie drużyny opuściły boisko i w atmosferze napięcia schodziły do szatni.

Wynik 3:3 tak czy siak był porażką dla zawodników Wisły, bo swoje mecze wygrały Korona, Marcovia oraz lider z Wyszkowa i prawdopodobnie szanse na powrót do A-klasy będzie trzeba odłożyć na następny rok. Szacunek panowie za drugą połowę, ale mega bura za pierwszą.

Co do drużyny Coco Jambo… Na pewno skończyła się era, gdy byli chłopcami do bicia. Odrobili lekcje i teraz są w stanie urwać punkty każdemu zespołowi, a jeśli w kolejnych spotkaniach utrzymają taką grę jak dzisiaj, to można sądzić, iż w następnym sezonie powalczą o coś więcej niż środek tabeli.

Dziękujemy za doping przybyłych na ten mecz kibiców. Im nas więcej tym lepiej. Za tydzień, 1 maja o godzinie 11.00 Wisła rozegra u siebie mecz 19. kolejki z zespołem SP Inter Warszawa, któremu na jesieni uległa 0:6. Czas na rewanż!

Wisła Jabłonna – Coco Jambo Warszawa 3:3 (0:3)

Skład: Patryk Żemajtis – Piotr Małyszew, Łukasz Majewski, Mikołaj Kropicz, Michał Banaszek – Karol Romatowski (65′ Mariusz Derlacz), Mateusz Kowalski, Cezary Kowalski, Michał Banaszek, Adrian Polak (35′ Adam Fronczek) – Jarosław Kowalski, Paweł Madej. Pozostali rezerwowi: Tomasz Kokosiński, Daniel Zalewski, Radosław Paterek, Sebastian Strzyżewski, Filip Romatowski, Kamil Szraga.

Bramki: 0:1 17′ Coco Jambo Warszawa, 0:2 24′ Coco Jambo Warszawa, 0:3 33′ Coco Jambo Warszawa, 1:3 55′ Paweł Madej (rzut karny), 2:3 63′ Adam Fronczek (as. Cezary Kowalski), 3:3 81′ Paweł Madej (as. Adam Fronczek)

Na podstawie K.S. Wisła Jabłonna / fot. Piotr „Siara” Sieradzki