Panie górą! Piękna strona naszej straży pożarnej

Ewa studiuje finanse i rachunkowość, Ola jest sekretarzem sądowym, część dziewczyn przygotowuje się do matury… Ich życie wypełnia jednak coś innego. Straż pożarna i pomoc bezbronnym ludziom. Poznajcie piękną stronę – w przenośni i dosłownie – OSP Jabłonna i OSP Chotomów.

Jest ich siedemnaście. Są piękne, inteligentne i pełne energii. Gaszą pożary, jeżdżą do wypadków, szukają zaginionych osób, należą do orkiestry i Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. Panie, bo właśnie o nich mowa, są ważnym ogniwem jednostek pożarniczych działających na terenie naszej gminy. Kilka dni temu spotkaliśmy się z dziewięcioma spośród nich, żeby porozmawiać o ich pasji, którą jest straż pożarna.

– Pięć lat temu spotkałam miłość swojego życia. Ten pan jest strażakiem i to on zaraził mnie pasją do pożarnictwa. Połowa z nas przeżyła podobne historie – mówi druhna Monika z OSP Chotomów.

– Przyszłam do straży w wieku 13 lat. Na początku nie myślałem, że życie tak się potoczy, że zostanę tutaj na dłużej. Atmosfera, ludzie tu działający – to wszystko wciąga. Dla mnie straż jest drugim domem, natomiast druhowie i druhny rodziną – dopowiada Ewelina z OSP Jabłonna, prywatnie studentka Szkoły Głównej Studiów Pożarniczych na kierunku cywilnym.

Na co dzień są normalnymi kobietami. Chodzą na dyskoteki, umawiają się ze znajomymi na wypady do kina, przygotowują się do ważnych egzaminów na studiach i wreszcie pracują. Kiedy jednak dostaną sms-a z informacją o pożarze bądź zawyje syrena, są w stanie wybiec z domów nawet w… piżamach bez makijażu.

– Trzy minuty i jesteśmy w strażnicy. W nocy nawet nie mamy czasu, żeby umalować się. Na szczęście panowie są wyrozumiali. Na akcji nie myśli się też, czy wyśpię się do pracy, czy zdążę wejść pod prysznic albo czy ładnie pachnę – śmieje się Ola z OSP Jabłonna.

– Bywa tak, że wracam z akcji cała w błocie. Kiedy umyję i położę się do łóżka, dopiero wtedy puszcza ta adrenalina. Dopiero wtedy bolą nogi, ręce. Co ja mówię, boli wszystko! Ale od razu myślę sobie: „zrobiłaś coś dobrego”. To fantastyczne uczucie – mówi Ewa z OSP Jabłonna.

W straży nie ma taryfy ulgowej. Nie pozwalają też na to panie, które starają się wykonywać wszystko to, co ich koledzy z jednostek. „Bo to jest za ciężkie, bo tu pobrudzę się” – takie argumenty nie mają tu racji bytu. Czasami panowie jednak próbują oszczędzać druhny, ale jak same panie przyznają, to z powodu tego, że w OSP Jabłonna i OSP Chotomów pełno jest dżentelmenów.

Od września poprzedniego roku w strukturach OSP Jabłonna działa sekcja poszukiwawczo-ratownicza. Należą do niej dwie panie. Arleta prywatnie jest dietetykiem, natomiast Olga pracuje w dwóch stajniach. Na akcjach – i nie tylko – ich stałymi współtowarzyszami są psy, które same szkolą.

– Nasza sekcja koncentruje się jedynie na poszukiwaniu osób zaginionych w terenie otwartym przy pomocy różnych technik, w tym przy użyciu psów. Na razie w sekcji nie ma innych pań oprócz nas, ale w innych grupach tego typu z reguły przeważają kobiety, ponieważ mamy lepszą rękę do psów. Wcześniej działałyśmy w Nowym Dworze Mazowieckim, z czasem jednak nasza sekcja przyłączyła się do OSP Jabłonna. Podjęliśmy taką decyzję ze względu na to, że ta jednostka jest bardzo dobrze wyposażona, świetnie prowadzona i krążą o niej pozytywne opinie. Odpowiada nam również panująca tutaj atmosfera – słyszymy.

Jak przyznają, w tej okolicy najdłuższe poszukiwania trwały 17 godzin. Podczas tak długich działań szybko przychodzi zmęczenie. Dlatego też ważne są relacje między strażakami, a przede wszystkim wzajemne wspieranie się. Do dzisiaj największe emocje wywołują u Arlety i Olgi poszukiwania 4-letniej dziewczynki. Te na szczęście skończyły się szybko i sukcesem – dziewczynkę odnaleziono. A które akcje zapisały się w pamięci pozostałych pań?

– Najtrudniejsza była akcja sprzed kilku lat. Był to październik. Zginęła kobieta, która była w ciąży. Ten widok długo przewijał się w naszych głowach. Los jest taki, że można znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej godzinie jak ta kobieta i… To była zaawansowana ciąża… Do tych myśli nie da się przyzwyczaić, ale można nauczyć się z nimi żyć. Kiedy wracamy do koszar, zostajemy jeszcze chwilę, żeby porozmawiać. Staramy się, aby nikt z nas nie został z tymi myślami sam – mówią wyraźnie poruszone strażaczki z OSP Jabłonna.

To samo pytanie zadaliśmy paniom z OSP Chotomów. Milena studiuje ratownictwo medyczne i obecnie przygotowuje się do kwalifikacji zawodowych w wojsku, Monika jest mamą 7-miesięcznej Amelki i chce z partnerem w przyszłości zainteresować ją strażą, natomiast Dominika uczy się do matury.

– Pożar domu to ogromna tragedia dla ludzi. Kiedy dojeżdżamy na miejsce i widzimy, że ludzie tracą często dorobek całego życia, pojawiają się myśli, że to też nas mogło dotknąć. Wtedy dajemy z siebie wszystko, żeby po prostu pomóc. Po takiej akcji zwykłe „dziękuję” jest czymś, co na długo zapada w naszej pamięci – opowiadają panie z OSP Chotomów.

Najwięcej trudu wymagała jednak akcja przeciwpowodziowa w 2010 roku. Ola spała wtedy po 2-3 godziny. Resztę czasu spędzała na wałach. Pierwszy etap akcji liczył 3 tygodnie, później tydzień przerwy i kolejne 14 dni znowu było wyjęte z życiorysu. Kiedy straż broniła ludzi przed powodzią, to szkoła, praca i dom zostały odstawione na boczny tor.

– Rodzice przyzwyczaili się, że działam. Nawet przywozili mi ciuchy na zmianę. Chociaż czasami żartują, że kiedyś przemeldują mnie na adres straży – mówi.

Przyszłością jabłonowskiej straży ma być Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza. W jej skład wchodzi Weronika – uczennica publicznego gimnazjum. Jak przyznaje, jest rannym ptaszkiem, bo z reguły wstaje o godz. 5.10. Stara pogodzić się naukę z obowiązkami w straży. Chodzi na zbiórki, pomaga sprzątać, jest bardzo dobrą pozorantką podczas ćwiczeń. Chętnie spędza w strażnicy każdą wolną chwilę.

– Tutaj każdy za każdym pójdzie w ogień. Człowiek przychodzi do straży, ponieważ chce pomagać innym. Mamy świadomość, że robimy coś dobrego. Ostatnio po raz pierwszy włączyliśmy się do Szlachetnej Paczki, innej rodzinie pomogliśmy składać meble. Angażujemy się w różne akcje – dodaje Ewelina z OSP Jabłonna.

Także OSP Chotomów udziela się charytatywnie. Chotomowska jednostka zrobiła paczki dla dwóch rodzin. Największe wzruszenie wywołały podziękowania od dzieci. Małe dziewczynki wręczyły im namalowane przez siebie rysunku. To były podziękowania od serca, jak przyznają panie z OSP Chotomów.

– Kto jest lepszy? OSP Chotomów czy OSP Jabłonna? – pytamy.

– Jesteśmy jedną gminą i między nami nie ma żadnych zgrzytów. Na akcjach nie ma problemów z dogadaniem się, bo prywatnie także przyjaźnimy się. Zdarza się, że wspólnie jeździmy na wakacje, chodzimy razem na imprezy. A wie pan, że jak jest akcja, to część jednostki jedzie nawet prywatnymi autami? Nie mogą uczestniczyć w działaniach, ale chcą wspierać resztę duchowo – druhny odpowiadają zgodnie.

Dzisiaj, 8 marca mamy Dzień Kobiet. Bez wątpienia panie, które są w szeregach OSP Jabłonna i OSP Chotomów podnoszą – i tak już wysoki – poziom obu jednostek. W tym dniu, ale i przez cały rok, należy wspomnieć jeszcze o jednej grupie „strażaczek”.

– To także nasze żony i partnerki, które wspierają nas duchowo, mentalnie i przeżywają razem z nami wszystkie działania, które prowadzimy. Kiedy trzeba, idą z nami na różne uroczystości. Są wyrozumiałe, gdy poświęcamy sporą część życia dla straży. Za to im serdecznie dziękujemy – kończy Krzysztof Goślicki, prezes powiatowy OSP i jednocześnie prezes OSP Jabłonna.

Daniel Szablewski