W Chotomowie dbają o pszczoły

W gm. Jabłonna powoli odradzają się tradycje pszczelarskie, które według kronik biskupstwa płockiego sięgają na tych terenach aż 1369 roku. Wszystko za sprawą Stowarzyszenia Sympatyków Pszczelarstwa „Nasze Pszczoły”. – Dwa lata temu zawiązała się grupa, która chciała zrobić coś dla pszczół – mówi nam Marek Dudek, prezes stowarzyszenia. Poznajcie miłośników pszczół, których zazdroszczą nam w wielu gminach.

Na rondzie przy CEKS w Chotomowie trzeba skręcić w kierunku lasu. Tam przy ul. Partyzantów 126A znajduje się obiekt, o którym z roku na rok jest coraz głośniej. Na ogromnym terenie znajdują się: ogród miododajny, pasieka edukacyjno-szkoleniowa oraz hotel dla pszczół. Jest to miejsce, w którym można spotkać miłośników pszczół, dopiero zaczynających przygodę z pszczołami, jak i zaawansowanych w pszczelarzeniu.

– Nasza grupa liczyła ponad 20 osób. W końcu zarejestrowaliśmy stowarzyszenie i rozpoczęliśmy poszukiwania terenu pod pasiekę. Objechaliśmy sąsiednie gminy, byliśmy nawet za Nasielskiem oraz Serockiem. Okazało się jednak, że wśród mieszkańców naszej gminy jest pan bardzo wrażliwy na projekty ekologiczne. Mam na myśli pana Franciszka Pietrasa, który jest współwłaścicielem działki „pod lasem” w Chotomowie. Szybko wyraził zgodę, żeby w tym miejscu mogła powstać nasza pasieka – opowiada Marek Dudek.

Kiedyś był tu tylko las, a przed członkami stowarzyszenia, okolicznymi mieszkańcami, a także pracownikami gminy i starostwa było dużo pracy. Musieli wytyczyć granice działki, usunąć drzewa, krzewy, wykosić chwasty oraz przejść cały proces formalny. Owoce pracy przyszły szybko. Społecznicy wyrównali teren, ogrodzili go, postawili domek, następnie altankę. Było coraz piękniej. Ale to był dopiero początek.

Daniel Szablewski: Powiedział pan kiedyś, że pszczoły nie zdychają, tylko umierają.
Marek Dudek: Co do umierania, tak przyjęło się mówić w naszym środowisku. Ze względu na zasługi pszczół dla naszego otoczenia oraz społeczności ludzkiej. Powiem więcej, wiele osób myśli, że to są owady. A to tak naprawdę zwierzęta.

One są tak ważne?
Jeśli pszczoły zginą, to w ciągu 4 lat nie będzie ludzkości. Szacuje się, że na naszych stołach jest 70-80% produktów, które są pośrednio lub bezpośrednio związane z pracą pszczół. Bez pszczół przestaną pojawiać się zapylone produkty roślinne. Wie pan, że pszczoły jako pierwsze zauważają zanieczyszczenia w otaczającym je środowisku?

W ogrodzie miododajnym wytyczono ścieżkę edukacyjną, z której podczas wycieczek korzystają dzieci ze szkół czy przedszkoli. Jest tam też skansen, w którym znajdują się ule z początku poprzedniego wieku. W ten sposób stowarzyszenie chce pokazać jak kiedyś wyglądało pszczelarstwo i bartnictwo. Wiosną i latem w ogrodzie jest pełno kwiatów. Są one podstawą życia pszczół. Te zbierają z nich, podobnie jak z innych pożytków, nektar. Co ciekawe jedna rodzina pszczela w ciągu roku potrzebuje tylko na własne potrzeby do 90 kg miody i do 30 kg pyłku, aby móc wychowywać kolejne pokolenia. Kolonia liczy od 40.000 do 80.000 pszczół latem, a zimą około 30.000-40.000. Na czele rodziny stoi królowa, która zarządza całą grupą pracownic. Jest ona prawie 3 razy większa od innych pszczół, co jest wynikiem specjalnej diety. Od pierwszego dnia bowiem jest karmiona tylko pszczelim mleczkiem.

– Może to być trudne do zrozumienia, ale pszczoły nie dbają tak jak ludzie tylko o siebie. Ich głównym celem jest utrzymanie rodziny, czyli całej kolonii. Warto byłoby to przenieść te zasady do naszego życia – mówi M. Dudek.

Strzałem w dziesiątkę było uruchomienie hotelu dla pszczół. Jeśli ktoś w przeszłości zetknął się z pszczelarstwem i tęskni za kontaktem z tymi zwierzętami, na terenie pasieki może mieć swoje ule. Jest to ukłon w stronę tych osób, które mieszkają w bloku i nie mają możliwości pielęgnowania swojej pasji blisko domu. Możliwe, że w przyszłości stowarzyszenie uruchomi w budynku gospodarczym pracownię pszczelarską, w której będzie znajdować się miodarka. Będzie ona służyła pszczelarzom  2-3 razy w roku, a przez cały okres będzie bardzo dobrą bazą edukacyjną dla dzieci, młodzieży i okolicznych mieszkańców.

DS: Kim powinien być pszczelarz?
MD: Powinien być wszechstronny, czyli być i stolarzem, ślusarzem, a przede wszystkim botanikiem, przyrodnikiem i osobą wrażliwą ekologicznie. Gdy ze sobą zbiegną się wszystkie te elementy, wtedy pojawia się sukces.

Jak to się stało, że zajął się pan pszczelarstwem?
Zajmuję się tym hobby od kilkunastu lat. Najpierw ustawiłem pasiekę przy domu, następnie zorganizowałem ogród miododajny na działce sąsiada przy ul. Ogrodowej w Chotomowie. Pomysł na powstanie stowarzyszenia pojawił się, gdy miałem już ponad 20 rodzin pszczelich. W moim przypadku ważne były tradycje pszczelarskie. Tata, dziadek i pradziadek mieli pszczoły. Pszczoły były nawet w siódmej linii pokoleniowej w mojej rodziny. Dwóch szwagrów i brat także posiadają pasieki. Trzeci szwagier zaczyna przygodę z pszczołami.

Ważnym elementem całego ośrodka jest pasieka edukacyjno-szkoleniowa. Znajduje się w niej 5 rodzin pszczelich, które są wykorzystywane do nauki na pszczelarza. Z  początkiem 2017 roku stowarzyszenie przeprowadziło ponad  60-godzinny kurs dla początkujących pszczelarzy, na który przyjechali znani wykładowcy. Kurs ukończyło około 30 osób i połowa z nich już posiada swoje pszczoły w hotelu albo na własnych działkach. Jeden z uczestników ma już 16 rodzin. Po feriach zimowych wystartuje kolejny kurs dla początkujących – tym razem spotkań będzie mniej, bo 5-6 po 3-4 godziny.

– Zapraszam chętnych. Kontakt przez naszą stronę i przez maila – dodaje nasz rozmówca.

Pan Marek chętnie spotyka się również z przedszkolakami, uczniami czy nawet przedstawicielami Uniwersytetu Trzeciego Wieku, by podczas warsztatów opowiadać o pszczołach. Co więcej, stowarzyszenie objęło patronatem grupę „Pszczółek” z Przedszkola Gminnego w Jabłonnie. Ciekawostką jest, że każde zajęcia praktyczne kończą się „miodobraniem” i „degustacją miodów”. Jak przyznaje pan Marek, jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś nie lubił miodu. A ten z pasieki pana Marka jest bardzo ceniony. W poprzednim roku miód akacjowy zajął pierwsze miejsce w grupie miodów dla osób fizycznych i zdobył Laur Marszałka Województwa Mazowieckiego. Z kolei w minionym tygodniu Kapituła Urzędu Marszałkowskiego zdecydowała o przyznaniu prowadzonej przez pana Marka pasiece certyfikatu przynależności do Sieci Dziedzictwa Kulinarnego na terenie Mazowsza. Dla smakoszy miodu na pewno cenną informacją będzie, że w pasiece przy ul. Partyzantów można zakupić miód, ale trzeba… spieszyć się, ponieważ jest go mało. Naprawdę warto!

Więcej na temat Stowarzyszenia można przeczytać TUTAJ i TUTAJ.

Daniel Szablewski